Technika


 Wiele lat marzyłam o szydełkowaniu. W szkole poznałam podstawy, ale nie byłam jeszcze gotowa. Czasem odwiedzałam koleżankę i podziwiałam pracę jej mamy, gdy z kłębków cieniutkiej włóczki robiła na szydełku sweterki, bluzeczki, serwetki... Fascynowało mnie oglądanie tej pracy. Podobnie w okresie, kiedy mama robiła na drutach. Do dziś pamiętam nasze słynnne kapcie, wydziergane przez mamę ze 100% wełny...

Nie zawsze jednak potrafiłam mieć na tyle cierpliwości, żeby w ogóle wpaść na pomysł, żeby się tej techniki uczyć. Wydawało mi się, że mam za mało zapału. Po czasie okazało się, że miałam nieco racji, bo tylko wydawało mi się, że to nie łatwa sztuka...
Miałam taki okres w życiu, że byłam bardzo niecierpliwa, czasem za bardzo obrażona na samą siebie, gdy wszystkiego chciałam się nauczyć od razu. Jednak przyszedł taki okres, że intuicyjnie poczułam, że teraz jest czas na szydełko... Ten okres był jednak dla mnie czasem wiary i niewiary, w którym nie było żadnego przymusu...

Dziergałam więc codziennie, zmieniając, w miarę możliwości, włóczki - z grubszych, na cieńsze, z wełnianych, na bawełniane, aż po grube sznurki. No i szydełka. Pierwsze z nich podebrałam mamie. Nie potrafiłam się jednak uczyć z instrukcji, czy poleceń. Dziś tak sobie myślę, że słusznie, bo nadal tego nie robię. Choć czasem miałam do siebie o to żal, że instrukcja sprawia mi problem, ale zrozumiałam, że to ma swój cel..., dlatego zaczęłam próbować dziergać na swój własny sposób i nie zniechęcać się i nie korzystać z instrukcji... Zwykły rządek oczek do dziś jest moim ulubionym doznaniem. :)

Zanim więc wypracowałam swoją technikę, czasem zarywając jakąś noc, czasem przypalając obiad, minął rok...
Dokładnie dwa lata wcześniej zaczynałam uczyć się tej mojej cierpliwości. Nie było łatwo, bo poza różnymi, czasem niezbyt miłymi okolicznościami, było mi trudno, ale przez ten okres uczyłam się też doceniać swoją pracę, która po tym okresie zaskoczyła mnie swoją estetyką. Zaczęłam się więc nią realnie cieszyć i od tamtej pory do dziś, przygarniam wszelkie kordonki i włóczki...

Zrozumiałam przez ten okres, że choć szydełkowanie wydaje się trudne, bo wymaga nie tylko przygotowania, ale i myślenia, analizowania, i praktycznego stosowania tych wskazówek, może być przyjemne.
Krochmalenie, usztywnianie i naturalne suszenie jest bardzo ważne. Dzięki niemu wydziergana praca ma szansę się uformować i dostosować do klimatu. To bardzo ważne, bo ksztalt wykonanych dziergadełek podczas suszenia niechcąco się zmienia, co też, jak zauważyłam, bywa zależne nawet od pogody. 
Te praktyczne wnioski, o których tak rzadko się wspomina, pozwoliły mi rozumieć, że grunt to się po prostu nie spieszyć, bo zawsze zdarzają się jakieś niespodzianki... 

Trudno powiedzieć czy moja nauka dojrzała do tego, aby ją upubliczniać, ale myślę, że już jestem na to gotowa. :)
Dlatego wszelkie opinie, komentarze, sugestie, są mile widziane, bo dzięki nim ta technika uczy mnie być bardziej pokorną tam, gdzie ma to swoje konkretne podstawy...

 


Ozdoby świąteczne:


WSPÓŁPRACA

Warto o tym pamiętać...

Dla kogo jaki prezent?

 

News



Użytkownicy Online: 1